Jessiki.
Jeremy rzekł dokładnie to samo, tylko w duchu. Drzwi oraz wszystkie okna zostały obwieszone girlandami z czosnku, na parapetach stały naczynia z wodą, zapewne święconą, wszędzie wisiały krzyże, na wszelki wypadek Jessica dodała też Gwiazdę Davida, posążek Buddy oraz wizerunek Konfucjusza. Zostało to zręcznie zaaranżowane jako przemyślana dekoracja, coś w rodzaju hołdu złożonego różnym religiom i wierzeniom. Jeremy dostrzegł też lalkę wudu na krześle oraz inne przedmioty i symbole, których nie znał, lecz które również wydawały się powiązane z jakimiś praktykami religijnymi. Jessiki nie było, lecz dała im zapasowe klucze. Na biurku czekała krótka notka od niej, a na kartce leżały dwa wielkie srebrne krzyże na mocnych łańcuszkach. Mieli je natychmiast włożyć i pod żadnym pozorem nie otwierać nikomu drzwi ani okien, ktokolwiek by to był. Z powagą włożyli krzyże, a wtedy zauważyli, że gospodyni przygotowała coś jeszcze. Zaostrzone drewniane kołki. RS 153 - Czujesz się bezpiecznie? - spytała Nancy. - Czuję się lepiej - odparł, zmuszając się do uśmiechu. Znaleźli talię kart, lecz gra im nie szła, gdyż nie mieli do niej serca, więc w końcu postanowili odpocząć. Jessica pościeliła kanapę oraz łóżko polowe, więc położyli się w milczeniu. Wieczór upłynął im na zapadaniu w krótkie drzemki i budzeniu się. Potem zapadła noc. I wtedy przyszła Mary. Jessica nie od razu opuściła szpital. Zostawiła swoje przebranie w magazynie, a potem metodycznie krążyła po szpitalu, przeszukując piętro za piętrem, salę za salą, udając, że szuka chorej przyjaciółki. Jednocześnie zadawała sobie pytanie, co robił w kostnicy Bryan McAllistair? I to z osinowym kołkiem w ręku? Zapewne on zadawał sobie podobne pytania w odniesieniu do niej. W końcu zarzuciła poszukiwania, Mary widać zdołała uciec z budynku. Jessica wyszła na parking, zadzwoniła do Seana, a gdy odebrał, rzuciła krótko do słuchawki: - Mary obudziła się i uciekła. - Co?! - Słyszałeś. Nie zadawaj pytań, tylko uwierz, że wiem, co mówię i udziel mi pomocy. - Dobry Boże... Jasne, że pomogę. Pomyślała, że jest niedziela, on pewnie odpoczywał w domu z żoną i dziećmi, lecz ta sprawa była ważniejsza od odpoczynku. Zresztą Maggie zrozumie jej wagę lepiej niż jakakolwiek inna żona. - Ulokowałam Nancy i Jeremy'ego w moim gabinecie, Moim zdaniem Mary wyczuje Jeremy'ego i odszuka go. RS 154 - Pewnie tak. Już jadę do twojego gabinetu... - Nie, czekaj! Tam pojadę ja, a ty przeprowadź dochodzenie, co stało się w szpitalu, bo tego nie mogę zrobić. - Załatwione. - Sean, to wszystko moja wina. - Słuchaj, nikt z nas nie mógł tego przewidzieć. - Wiesz co? - zaczęła i aż się skrzywiła boleśnie. - Myślę, że ktoś wybrał ją na ofiarę, żeby... żeby uderzyć we mnie. Bryan przebiegał ulice, szukając uciekinierki, chociaż w pojedynkę