jeszcze w locie naciągnął kuszę, a gdy zwinnie opadł na nogi, przez chwilę
stał nieruchomo, stwarzając wrażenie bastionu normalności w morzu złudzeń, kłamstw i obłędu, które królowały tej nocy w ruinach nad urwiskiem. - Nie! - wyszeptała kobieta u boku Nancy. - Nie! - W jej głosie dało się słyszeć nie tylko protest, ale i strach. Tak, wszystko się zmieniło, pomyślała Nancy. Mężczyzna nie tylko rozbił okno, on przede wszystkim zerwał pętający ich czar, rozproszył paraliżujące wyziewy zła. Tak, mieli do czynienia z prawdziwym złem. RS 49 ROZDZIAŁ TRZECI Domina dopadła drzwi pokoju, wiedząc, że nie jest przygotowana na to, w co jak dotąd nie chciała uwierzyć. Serce biło jej mocno, gdy gwałtownie otworzyła drzwi, bojąc się, że jej podejrzenia okażą się prawdą. On rzeczywiście tam był. Ale znajdował się tam jeszcze ktoś, ktoś, kogo nie znała, jednak od pierwszej chwili wyczuła jego moc. Ujrzała mężczyznę, a choć nie dostrzegła jego twarzy, osłoniętej szerokim rondem kapelusza, widziała, jak trzymał kuszę, jak mierzył do przeciwnika. Kto? Skąd? Dlaczego? Usłyszała przeraźliwe krzyki dobiegające z dołu, jakby rozpętało się tam prawdziwe piekło i zawahała się. Co teraz? Zostać tu? Biec tam? Powinna była zapewnić sobie pomoc, nie powinna nigdy działać sama, lecz akurat w tym przypadku była zdana tylko na siebie. Co robić? Cokolwiek działo się w tym pokoju, znajdował się tu ktoś, zdolny stawić czoła złu, podczas gdy na dole... Odwróciła się i pobiegła korytarzem. Nancy uświadomiła sobie, że odzyskała panowanie nad swoim ciałem, jakby ów odgłos tłuczonego szkła wyzwolił ją. Zerwała się na równe nogi i zaczęła krzyczeć z całych sił. Na ekranie śmignęła strzała, ugodziła w ramię owego potwora z kłami, ten zasyczał wściekle, a potem zaryczał z furią. Niczym echo rozległ się podobny ryk u boku Nancy, szponiasta łapa wbiła jej się w ramię, gdy kobieta, która wcześniej RS 50 próbowała ją uwieść, rzuciła się na nią. Zresztą coraz mniej przypominała kobietę, z każdą chwilą stawała się bardziej nieludzka. Podobne istoty atakowały innych widzów, którzy jak Nancy bronili się rozpaczliwie, tak samo wyzwoleni spod wpływu paraliżującego czaru. Coś wleciało do sali niczym błyskawica, coś oderwało od Nancy napastniczkę. - Uciekaj! - zażądał ostry głos, nie wiadomo, męski czy kobiecy. Nancy runęła ku wyjściu, chwilę potem dogoniła ją zapłakana Mary, cały czas ubrana w ową powiewną, cieniuteńką szatę. Nancy obawiała się, że przyjaciółka zamarznie na zewnątrz, ale nie miały czasu szukać swoich okryć. Przerażone, przemknęły przez główną salę, na ich oczach jakiś człowiek został rzucony w poprzek sali, uderzył z całą siłą o bar, usłyszały trzask łamiących się kości. Kiedy wypadły na zewnątrz, Mary stanęła jak wryta tuż za progiem. - Jeremy został w środku! Odwróciła się, lecz Nancy złapała ją za ramiona. - Nie możesz tam wrócić.