- Z drugiej strony, gdybyśmy spotkali się za blisko
domu, ktoś mógłby zauważyć... Ludzie zawsze zwracają uwagę na Irinę, ale będę musiała ją zabrać. - Chyba mógłbym to pani ułatwić. - Allbeury przewidział ten problem. - Kiedy już umówimy się na konkretny termin, potrafię sprawić, że pani mąż będzie musiał zostać w pracy przez kilka godzin. - Och... - Joanne Patston była wyraźnie pod wrażeniem, chociaż zaraz dostrzegła kolejny problem: - Będziemy musieli wybrać jakieś zwyczajne miejsce, bo Irina czasem opowiada swojej babci, jak spędziła dzień. - A są jakieś miejsca, do których regularnie zabiera pani córeczkę? - Znał z góry odpowiedź, bo Novak posprawdzał wszystkie cele ich wędrówek, ale wolał, żeby Joanne nie czuła się inwigilowana, a przede wszystkim, nie wpadła w panikę. - Biblioteka. To jest przy Hall Lane. Nazwa brzmi South Chingford Library. - W porządku. - Zaraz koło supermarketu Sainsbury'ego - dodała. - Pewnie wiele to nie pomoże, ale... - Znajdę tę bibliotekę, pani Patston, proszę się nie martwić. - Wie pan, my często tam chodzimy. Mają całkiem dobry dział dziecięcy. - Więc znajdzie się dla niej miłe zajęcie - zauważył prawnik. - Świetny pomysł. - W następny poniedziałek - zdecydowała się nagle Joannę, jakby chciała mieć to już za sobą. - Czy to będzie możliwe? Bo właśnie w poniedziałki Tony ma więcej pracy. - Jeszcze nie wiem, pani Patston. - Allbeury zerknął w kalendarz. - Muszę posprawdzać kilka uzgodnień, ale nie przewiduję przeszkód. - Co pan miał na myśli, mówiąc o zatrzymaniu męża? - spytała nagle Joanne. - Chyba nie stanie mu się nic złego? - Zatrzymają go interesy, pani Patston, nic ponadto. - A jest pan pewien, że nie będzie zły po powrocie? - Przeciwnie. Dopilnujemy, żeby to, czym będzie się zajmował w dniu naszego spotkania, wprawiło go w świetny humor. Czyli na razie mam pani zgodę? - Tak, panie Allbeury. Bardzo dziękuję. - Miejmy nadzieję, że uda się nam znaleźć dla pani jakieś wyjście. 30 Helen Shipley nie cierpiała chodzić do sądu nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach. Nawet jeśli abstrahując od wyroku, nie miała cienia wątpliwości, że racja leży po stronie policji, a oskarżony czy oskarżona w pełni zasługuje na swój los, zawsze żołądek się jej skręcał i ciarki chodziły po grzbiecie, kiedy widziała ich na sali.