tylko spokojnie. Rozluznij sie.
Drzwi sypialni skrzypneły. Marla udawała, ¿e jest pogra¿ona w głebokim snie, oddychała miarowo, usiłujac sie nie ruszac, choc serce biło jej jak oszalałe. Alex podszedł bli¿ej i stanał przy łó¿ku, pochylajac sie nad nia, tak jak tamten człowiek w ubiegłym tygodniu. Czuła jego oddech na twarzy i z trudem powstrzymywała sie od krzyku. Oddychaj wolno, powtarzała sobie. Tylko spokojnie. To twoja jedyna szansa. - Marla? - usłyszała jego szept. I omal nie podskoczyła. Nie drgneła jednak nawet, wysiłkiem woli zmuszajac ciało do posłuszenstwa. – Kochanie? Mlasneła lekko, odemkneła usta i westchneła. Mijały długie sekundy. Marla miała coraz wieksza ochote, by otworzyc oczy i spojrzec w kłamliwa twarz tego człowieka. Kim on własciwie jest -jej me¿em? Jej kochankiem? Jej wrogiem? - Marla? - zawołał znowu, tym razem troche głosniej, spokojnym, miłym głosem. Nie zareagowała. - Nie spisz? - Cholera, nie zamierzał dac za wygrana. Marla przewróciła sie na wznak, z rozmachem odrzucajac w 398 bok jedno ramie, jakby cos zaczynało docierac do jej swiadomosci. - Marla? - powiedział całkiem głosno, ze złoscia. Teraz musiała ju¿ zareagowac. - C-co? - Zamrugała powiekami i spojrzała na niego zmru¿onymi oczami. - O Bo¿e, ale mnie przestraszyłes. Alex? - Udajac bardzo zaspana, ziewneła i popatrzyła na zegar. - Która godzina? - Pózna. Wiem o tym. Własnie wróciłem. Wydaje mi sie, ¿e ktos był w moim biurze... to znaczy w gabinecie, tutaj, w domu. - Kto? - Ciebie o to pytam. - Nie wiem... o Bo¿e! - Otworzyła szeroko oczy, jakby uderzona jakas nagła, straszna mysla. - Ten włamywacz! Myslisz, ¿e wrócił? -Usiadła na łó¿ku, przyciskajac kołdre do piersi, i właczyła lampke. -Dzieci! - Nie sadze, ¿eby to był włamywacz - stwierdził Alex, patrzac na nia zimno. - Nie? To dlaczego mnie budzisz? - Nie udało jej sie opanowac zdenerwowania. - Musimy zmienic zamki. Sadziłam, ¿e masz zamiar to zrobic. Dzieci! - Odrzuciła kołdre. - Wszystko w porzadku. - Sprawdziłes? - spytała, idac do pokoju Jamesa, jakby naprawde wierzyła, ¿e ktos włamał sie do domu. James spał smacznie w swojej kołysce. - Dzieki Bogu - wyszeptała z ulga. - Mysle, ¿e ktos dostał sie do mojego gabinetu i... - Alex wyszedł za nia na korytarz. Marla otworzyła drzwi pokoju Cissy i zajrzała do srodka. Cissy spała. Na jej twarzy migotało błekitne swiatło właczonego telewizora. - Wie dobrze, ¿e nie wolno jej spac przy tym - rzuciła, jakby zirytowana na córke. Weszła do pokoju i wyłaczyła telewizor. Cissy nawet nie